W średniowieczu nikt nie wątpił, że ludzkość dzieliła się na trzy grupy, z których każda miała własne zadania, prawa i obowiązki. Ta ideologia została stworzona przez hierarchów Kościoła jako głos poparcia władzy królewskiej. Harmonia w tych grupach była podstawą istnienia państwa. Najliczniejsza warstwa – chłopi – miała pracować i zapewniać pozostałym grupom dobrobyt oraz czas potrzebny do innych zadań, do misji dziejowej. Do tych wybrańców należeli ludzie duchowni, modlący się za ludzkość i prowadzący wiernych do Boga, oraz rycerze obdarzeni cnotą dziedziczenia po wybitnych przodkach. Inteligencja i wykształcenie szlachetnie urodzonych nie były aż tak ważne, liczyła się przede wszystkim waleczność. Każdy szlachetny rycerz, po ukończeniu dwudziestego roku życia, otrzymywał, poświęconą przez duchownych - broń, której powinien używać tylko w słusznej sprawie – obronie duchownych, króla i ludu oraz szerzenia wiary chrześcijańskiej. Według tej ideologii – tylko taki rycerz ma prawo stać się wojownikiem z pełnym wyposażeniem – długim mieczem i ciężkim koniem bojowym (zgodnie z tradycją frankijską). Wobec tego rycerz nie powinien walczyć pieszo, gdyż było to zadanie piechoty plebejskiej. Dopóki rumak nie został powalony i był zdolny do dalszego użytku, rycerz walczył konno. Jeździec stał się oznaką szlachetności i statusu społecznego. Misją jego życia była wojna. Służyły temu dochody z lenna. Zadaniem było pokonanie groźnego przeciwnika i pilnowanie pokoju. Uzbrojenie było różnorodne w zależności od zamożności rycerza. Do broni zaczepnej należał długi miecz i kopia, służąca do ogłuszania lub wysadzenia przeciwnika z siodła. Z czasem dochodziło nowe uzbrojenie ofensywne, bardziej skuteczne – narzędzia hakowe i szpiczaste. Wiele rodzajów tej broni było uważane za niehonorowe.
Podobnie łuk i kusza nie przynosiły chwały rycerzowi, gdyż piechota chłopska skutecznie pokonywała rycerzy z pomocą tej broni, która była niegodna prawdziwego wojownika. Rosła wraz z tym śmiertelność wśród rycerzy. Kościół zabronił więc stosowania kuszy (1139 r.), obawiając się wyniszczenia rycerstwa. Zdarzały się jednak odstępstwa od tej reguły. Wojownik chrześcijański mógł używać tej niezwykle skutecznej i śmiertelnej broni, ale tylko wyjątkowo przeciwko poganom – Saracenom, Prusom i Litwinom. W odpowiedzi na rozwój broni zaczepnej pojawiła się nowa broń obronna. Zbroja została rozbudowana. Do starej, oczkowanej metalami kolczugi przyczepione zostały metalowe rękawy i nogawice, chroniące całe ciało. Kark i głowa przyobleczone były hełmem, z kilkoma otworami do patrzenia i oddychania. Aby skutecznie pokonać przeciwnika, należało więc celować w szpary w hełmie lub na łączach zbroi pomiędzy pachwinami. Nie było to łatwe. Nowa zbroja miała psychologiczny efekt na rycerza. Dodała mu bezpieczeństwa, a co za tym idzie i śmiałości. Zbroja i uzbrojenie były więc prestiżem, gdyż przynosiły chwały właścicielowi. Koszt uzbrojenia był bardzo wysoki i tylko nieliczni mogli sobie na nie pozwolić. Faktem jest, że świetnie uzbrojeni rycerze byli bardzo trudni do pokonania. Należało więc walczyć nie tyle przeciwko rycerzowi, ile jego rumakowi. Powalony na ziemię rycerz nie był niebezpieczny. Uzbrojenie na ogół chroniło rycerza przed pchnięciami dzid i strzałami. Istniał jednak problem. Ciężkozbrojny koń, powalony na ziemię, mógł być początkiem końca rycerza. Śmiałek nie był wystarczająco mobilny, aby bez pomocy innych podnieść się z ziemi. Pospólstwo bez honoru i źli rycerze nie mieli zasad, gdyż najpierw ranili lub zabijali rumaka, a później bezbronnego, leżącego na polu walki rycerza.
Jego życie zależało więc od wyszkolenia, wielkości i siły bojowego wierzchowca. Łącznie, koń musiał udźwignąć ponad 110 kilogramów (swojego pana i jego uzbrojenia). Najbogatsi dodatkowo uzbrajali nie tylko siebie, ale również swojego konia. Zbroja pokrywała całe ciało zwierzęcia. Jedynym znakiem rozpoznawczym w czasie walki stały się herby rodowe i figury heraldyczne. Mimo tego często zdarzały się pomyłki i wtedy rozpoczynała się walka z własnymi rycerzami. Należy więc wykrzykiwać jak najgłośniej swe imię, aby uniknąć fatalnej pomyłki. Rozkazy oraz sztandary oddziałów nie były nazbyt przydatne we wrzawie wojennej. Nie było tu flank i przodu, a bitwa była indywidualnym starciem rycerzy. W normalnych warunkach ciężkozbrojna konnica uzbrojona w lance, dzidy i miecze, była w stanie zniszczyć niemal każdego przeciwnika jednym, zmasowanym atakiem. Początek walki był więc bardzo ważny. Pierwszy szturm powinien przełamać formację wroga. Temu celowi służył frontalny atak rycerza uzbrojonego w kopię i tarczę, który dążył do powalenia adwersarza z siodła. Prędkość galopującego konnego rycerza była imponująca, ponad 400 metrów na minutę. Ten sposób, wymyślony przez Franków, był skuteczny i popularny wśród rycerstwa. Nie była potrzebna specjalna taktyka walki. Rycerze nie lubili słuchać rozkazów, więc wojskowy dryl był im obcy. Indywidualny wyczyn leżał im bardziej na sercu niż bycie częścią zorganizowanej formacji. Śmierć rycerzy w walce była dość rzadkim zjawiskiem. Z jednej strony kodeks rycerski nakazywał zachować pokonanego przy życiu, a z drugiej jeniec - rycerz był wart okupu. Często bezsensowne zabicie rycerza mogło prowadzić do chęci zemsty ze strony jego krewnych. Żywy rycerz był coś warty, martwy nic.